piątek, 28 grudnia 2012

7.

  Oczami Kornelii:
      Szłam w jego kierunku. Siedział już w aucie. Weszłam do samochodu, zapięłam pas i nie odzywałam się do nieznajomego. Czułam na sobie jego spojrzenie. Niby byłam taka niezależna. A teraz potrzebowałam pomocy. Nie wiedziałam jak dostać się do domu a na dodatek było mi strasznie zimno. Chyba właśnie się zorientował bo zaczęłam zgrzytać zębami. "Pewnie zaraz odda mi swoją kurtkę ..." - myślałam. Nie pomyliłam się. Spojrzałam na Niego, widziałam jak ją ściąga, następnie zdjął bluzę, którą rzucił w moim kierunku. Usłyszałam krótkie "trzymaj".
- Nie mam zamiaru tego zakładać. - powiedziałam stanowczo.
- To marznij dalej. - mówił zakładając kurtkę - Odwiozę Cię do domu okej ?
Kiwnęłam tylko głową. Kim on do cholery był?? Wzięłam bluzę i szybko na siebie założyłam, myślałam, że tam zamarznę. Widziałam tylko jak się śmieje. Odwróciłam się w drugą stronę i splotłam ręce udając niedostępną. Oczywiście nie trwało to długo. Jechał szybko. Zaczęłam się niepokoić.
- Możesz zwolnić ? - wydarłam się.
- Po co?
- Bo jedziesz za szybko!
- Nie sądzę.
Wkurzył mnie jak nikt.  Po co ja w ogóle wsiadłam do tego auta? Jestem idiotką.
- Zatrzymaj się. - powiedziałam.
- Żartujesz?
- Nie ! Natychmiast zatrzymaj auto !
Zahamował ostro.
- Co ty odwalasz? Chcesz mnie zabić? - Denerwowałam się cały dzień a końca nie było widać. Rozejrzałam się. Nadal nie wiedziałam gdzie jestem. Byłam tak blisko a zarazem tak daleko domu. Totalnie nie pamiętałam tej okolicy. Co teraz?
- Skoro wiesz gdzie mieszkam to czy mógłbyś mi powiedzieć jak dostanę się do domu ? - zapytałam z udawaną grzecznością. - Kim w ogóle jesteś? - Nie wytrzymałam, moja ciekawość wygrała.
- Dawid - posłał szeroki uśmiech, widocznie bawiło go moje zachowanie, nie było mi to na rękę, nie lubię jak ktoś ze mnie żartuje.
Jaki Dawid ? Nie znałam żadnego Dawida. Zrobiłam dziwną minę. Miałam dosyć tej głupiej zabawy. Patrzył na mnie nadal szczerząc zęby a ja złapałam się tylko za głowę.
- No dziewczyno, nie pamiętasz mnie? Serio? - Chyba się rozczarował.
- No widzisz nie bardzo. I jeśli zaraz mi nie wyjaśnisz tego wszystkiego to ostro się wkurzę.
- Kurde no. Jestem Dawid, chodziliśmy kiedyś do jednej podstawówki, nasi rodzice się przyjaźnili, byłaś ze mną na tym balu przebierańców, jak byłem w szóstej klasie. Nie pamiętasz? Od razu Cię poznałem jak szłaś ulicą. Myślałem, że też mnie kojarzysz. Widocznie się pomyliłem. Taka mała Nel i mały Dawidek, jak możesz tego nie pamiętać ? - Śmiał się mówiąc to.
Posłałam mu uśmiech. Ale ja na prawdę mało co pamiętałam. Dlaczego? W sumie to miałam wtedy  dziesięć lat, a to całkiem sporo. Coś było nie tak. Patrzyłam na Niego. Chyba się zorientował, że Go nie kojarzę.
- Aż tak się zmieniłem ? - zrobił dziwną minę, a ja w ogóle się nie odezwałam, nie chciałam palnąć jakiejś głupoty. - No dobra okej, nie ważne. - zrezygnował z wszelkich wyjaśnień i z powrotem ruszył.
     Jechaliśmy jeszcze jakieś siedem minut, po czym byliśmy pod domem dziadka.
- Jesteśmy na miejscu - stwierdził nie okazując żadnych emocji.
Zaczęłam odpinać pasy. Otworzyłam drzwi i rzuciłam krótkie "dzięki". Ruszyłam w kierunku domu, usłyszałam tylko pisk opon.
...
     Minęło kilka minut. Po cichu weszłam do domu, zobaczyłam dziadka siedzącego w salonie i oglądającego telewizję. Zajrzałam na chwilkę żeby się przywitać. Byłam lekko roztrzęsiona, miałam tylko nadzieję, że nie zauważy.
- O Kornelia. - Powiedział gdy mnie zauważył.
- Hej dziadku - uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił uśmiech - Co oglądasz? - siadłam na fotelu obok.
- Pojęcia nie mam, dziś już nic nie ma w tej telewizji - stwierdził po czym wyłączył odbiornik. - Chcesz coś do jedzenia ? - zapytał - Właśnie miałem zamiar zrobić śniadanie.
Zastanawiałam się która tak właściwie jest godzina. Zerknęłam na wiszący na ścianie zegar. Dopiero po 9. Załamka. W tym samym czasie usłyszałam swój brzuch, tak, zdecydowanie musiałam coś zjeść.
- Właściwie to jestem strasznie głodna. - Gdy to usłyszał zaczął się śmiać.
- Zawołam Cię. - Dziadek udał się w kierunku kuchni
- Dziadku, gdzie Daniel? - zapytałam
Wzruszył ramionami.
- Powinien zaraz wrócić, więc może lepiej ściągnij tą jego bluzę, no chyba, że chcesz go zdenerwować, wiesz jak nie lubi jak ktoś dotyka jego rzeczy. - Udał się do kuchni.
Wywaliłam oczy i w jednej chwili ściągnęłam bluzę Dawida, którą nadal  na sobie miałam . Czemu ten idiota mi o niej nie przypomniał? Co to za człowiek...
...
     Siedziałam na poddaszu. "Mój" pokój wyglądał teraz tak dziecinnie. Zaczęłam się śmiać. Zastanawiałam się czemu nikt nic z nim nie zrobił. No ale cóż może dziadkowie myśleli, że jeszcze kiedyś tu wrócimy, Zresztą nawet to niczego nie zmienia, przecież i tak byłabym starsza. Kolor tego pomieszczenia mnie przerażał.
Zerknęłam na leżącą na krześle jasną bluzę. Zaczęłam myśleć o tym co się dziś wydarzyło. Jedno jest pewne to było dziwne. Co mi tak właściwie odbiło? To co zrobiłam nie było do mnie podobne. Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł.  Zeszłam szybko na dół.
- Dziadku - Zaczęłam wołać, po czym zauważyłam, że siedzi w kuchni. - Mamy tu jakieś albumy ze zdjęciami? - Patrzyłam na niego pełna nadziei.
- Przecież już oglądaliśmy zdjęcia, to było wczoraj, nie pamiętasz?
Patrzył na mnie a ja patrzyłam na niego. Zdezorientowana? Raczej nieźle wystraszona. Co się ze mną dzieje? A może raczej z moją pamięcią. Nawet staruszek pamięta więcej niż ja. Załamałam się.
- Są w salonie? - spytałam szybko.
Kiwnął głową więc jak najszybciej udałam się do wspomnianego pomieszczenia. Zaczęłam przeszukiwać starą szafę i w końcu znalazłam albumy. Była ich cała masa.
Babcia lubiła uwieczniać momenty z życia, stąd tyle tych zdjęć. Szkoda, że nie odziedziczyłam po niej tej miłości do fotografii. Czego nie mogę powiedzieć o Danielu, który ciągle zmieniał swoje zamiłowania. Teraz przerzucił się na gotowanie a tego należy się obawiać.
Postanowiłam wyszukać tylko albumy z moimi zdjęciami. To było łatwe, bo były oczywiście różowe.
Skandal. Wiem jedno, róż to zło.
Przeglądałam sterty zdjęć przez dobrą godzinę i nic. Żadnego zdjęcia ze szkoły. To niemożliwe. Albo były gdzieś schowane albo wzięłam je ze sobą te kilka lat do tyłu. I znowu dziura w pamięci. Zawzięłam się i chciałam znaleźć to czego szukałam.
Szybko udałam się do mojego " królestwa". Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pierwszy pokój w którym w pewnym sensie mieszkałam i który był czysty. Aż mi się głupio zrobiło. Znowu zaczęłam się śmiać. Postanowiłam trochę pogrzebać. W szafie na ubrania był tylko wieszak, w szufladach jakieś stare ozdobne reklamówki, pod łóżkiem nie było nic. Usiadłam na fotelu i złapałam się za głowę. "Myśl dziewczyno" mówiłam.

Usłyszałam tylko głos dziadka, który właśnie informował mnie, że śniadanie jest na stole. "Mała przerwa mi nie zaszkodzi" - Pomyślałam. Po chwili objadałam się naleśnikami. Dziadek Teodor zrobił naleśniki. Byłam pełna podziwu.
- To jest pyszne - mówiłam z pełną buzią, a dziadek patrzył na mnie i się uśmiechał. - Tak właściwie to co Cię naszło na takie eksperymenty? - pytałam oblizując się.
- Kiedy człowiek jest już stary to robi wszystko żeby móc zadowolić bliskich, przynajmniej masz ze mnie trochę pożytku.
- Nie jesteś jeszcze wcale taki stary - powiedziałam a on zaczął się głośno śmiać.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilkę.
- Dziadku nie mogę znaleźć żadnych zdjęć z dzieciństwa - wyżaliłam się - Znaczy chodzi o ten okres kiedy chodziłam do podstawówki.
Zastanawiał się po czym wstał i nie było go dobrych kilka minut. Gdy wrócił niósł ze sobą spore pudło. Mogłam się założyć, że jest tam to czego szukałam. Kiedy zawartość wylądowała na stole, zaczęłam przeglądać zdjęcia. Dziadek mi towarzyszył.
- Tych zdjęć babcia nie zdążyła włożyć do albumu, a ja o nich zapomniałem.
Spojrzałam na niego, widać było, że za nią tęskni. Nigdy nie wiedziałam co robić w takich sytuacjach i jak pocieszać ludzi. Siedziałam więc cicho, ostrożnie przekładając zdjęcia. Nagle ujrzałam znajomą twarz. To ten chłopak. Bingo.
- Dziadku kto to jest? - spojrzał na zdjęcie wyrywając się z zamyślenia.
- A to Dawid, mieszka niedaleko, jego babcia często u mnie bywa. Jest tak samotna jak ja. Tyle, że ma chociaż wnuczka z którym mieszka.
- Dawid ?- spytałam udając zaskoczoną, chciałam zebrać jak najwięcej informacji.
- Ula i twój tata znają jego rodziców, zresztą jeśli mnie pamięć nie myli to kilka razy tu byli. - nagle zaczął się śmiać - Pamiętam jak zawsze chowałaś się przed tym chłopcem.
Patrzyłam na niego a moja mina musiała wyglądać komicznie.
- Spytaj Daniela on ci opowie skoro nie pamiętasz.
Myślałam i myślałam, chowając jednocześnie zdjęcia do pudełka. Miałam zamiar umieścić je w  różowym pokoju. Gdzie do cholery jest ten Daniel? - zaczynałam się trochę martwić. Nie zastanawiając się dłużej napisałam do niego sms'a pytając za ile będzie. Odczekałam chwilę ale nic. Olewa mnie. Nie mam zamiaru na niego czekać.
- Dziadku nie chciał byś odwiedzić tej babci Dawida czasem? - spytałam lekko zakłopotana.
Chyba Go zaskoczyłam, ale przystał na moją propozycję twierdząc, że dawno jej nie widział i nie chce żeby się obraziła."Łatwo poszło" - pomyślałam. Uradowana pospieszyłam dziadka żeby się ubierał a sama pobiegłam na górę, zabrałam torbę w którą jakimś cudem wcisnęłam bluzę, Modliłam się żeby tylko torba nie pękła w szwach.

Po dwudziestu minutach byliśmy pod domem Dawida. Zapukałam do drzwi i spojrzałam na dziadka, który cały czas mi się przyglądał. Czułam tylko bijące od niego " Co ty kombinujesz?" - wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Odwalało mi. I to już nie były żarty.
Nagle w drzwiach pojawiła się jakaś starsza pani, może trochę bardziej pomarszczona niż moja babcia ale i tak nie było źle. Przywitałam się ładnie, a dziadek oczywiście mnie przedstawił. Po chwili siedziałam razem ze staruszkami w kuchni. Dom był śliczny. Najwidoczniej rodzice Dawida zarabiają sporo kasy.
"No dobra jest fajnie. Siedzę w kuchni z dziadkami a przystojniaka jak nie było tak nie ma" - moje myśli mnie przerażały, uśmiechałam się do siebie. Staruszka spojrzała na mnie i również się uśmiechnęła. Chyba nie myślą że ich słucham? To by było przegięcie.
Kobieta w końcu zauważyła, że się nudzę. Nareszcie usłyszała rytm, który wystukiwałam nogą.
Usłyszałam tylko krótkie " zaraz wracam " i starsza pani znikła.
Dziadek patrzył na mnie śmiejąc się.
- Założę się, że zaraz przyprowadzi tu tego chłopaka.
Nie okazywałam żadnych emocji bo tak naprawdę to tylko na to czekałam. Nie chciałam żeby dziadek coś przyuważył, zaraz powiedziałby Danielowi.
 Usłyszałam tylko głośne "no zaraz idę" dobiegające z pokoju na górze. Staruszka wróciła do kuchni a niedługo po tym w drzwiach pojawił się Dawid. Jego mina była bezcenna. Cudem powstrzymałam wybuch śmiechu.

Walking.Dream.

6.

Następnego dnia:

 Oczami Kornelii:
     Nie miałam pojęcia kiedy się obudziłam, jak długo leżałam na łóżku. Wiedziałam tylko, że znajdowałam się w pomieszczeniu, które było mi znane z dzieciństwa. Muszę przyznać, że było mi tutaj dobrze. Gdyby nie to, że pokój był ciemno różowy... - właściwie, gdyby nie to że wszystko było w nim różowe - to byłabym w stanie jakoś się w nim odnaleźć, kto wie może nawet zdołałabym tu na nowo zamieszkać.

Ta myśl krążyła po mojej głowie od wczoraj. "Czy mogłabym tu wrócić?"
     Nie miałam zamiaru zrezygnować z ostatniego postanowienia. Postanowienia dotyczącego tej ważnej dla każdego człowieka, a może najważniejszej - miłości. Czasem zadaje sobie pytanie czym  w ogóle jest ta miłość.? Ale ten temat jest dosyć skomplikowany, a moje przemyślenia nie są wystarczające.
     Byłam dziś tak leniwa, że nie chciało mi się nawet zerknąć na zegarek, zastanawiałam się też jak ja w ogóle wyglądam. W nocy trochę płakałam. Nie wiem dlaczego. Przecież się z nim zobaczyłam. Teraz nie wiem co robić. Z jednej strony chciałabym znowu być blisko niego ale z drugiej wiem, że nie będzie łatwo go odzyskać, nie wiem nawet czy w ogóle uda mi się to osiągnąć. Właściwie nie mam żadnych aktualnych informacji o tym jak wygląda teraz jego życie, co się zmieniło a co nie. Wszystko jest zagadką - kolejną - którą muszę jakoś rozwiązać. W nocy dużo myślałam... znowu. Czasem wydaje mi się, że za dużo myślę... Ale czy człowiek nie został właśnie do tego poniekąd stworzony? Doszłam do kilku wniosków.
 Po pierwsze chciałabym wrócić do Wrocławia, zamieszkać tu, tak jak dawniej. To będzie bardzo trudne. Wiem. Ale jakoś dam radę. Muszę po prostu porozmawiać z Danielem, który przekona rodziców. Mam tylko nadzieję, że dziadek Teodor nie będzie miał nic przeciwko. Dlaczego chce z powrotem tu zamieszkać? Nie chodzi tylko o Karola, pozostaje też kwestia tego, że Łódź chyba nie jest dla mnie. Nie przywykłam do tego miasta a mieszkam w nim już dobrych kilka lat. Nawet nie mam przyjaciół. Tylko pojedyncze koleżanki. Czasami jest okej ale czasem po prostu brakuje mi tej bliskości, bliskości przyjaciela. Całe szczęście, że mam Daniela. Jestem bardzo ciekawa, czy mój brat zamieszkałby ze mną. Gdzieś w głębi skrycie na to liczyłam.
Drugim moim przemyśleniem był oczywiście Karol. Skomplikowany Karol i skomplikowane wszystko co z nim związane - oczywiście nie bez powodu. To ja utrudniłam to wszystko więc teraz muszę się z tym uporać. Mam nadzieję, że znajdę siłę. Przede wszystkim chce go przeprosić. Czas pokaże co będzie później. Ale czy wyleczy rany ?
 ...
     Leżałam tak jeszcze z dobrą godzinę.W końcu postanowiłam wyrwać się z zamyślenia. Zerwałam się w jednej chwili z łóżka i szybko je pościeliłam. Wiedziałam, że inaczej zmarnuje w nim cały dzień. Wreszcie zorientowałam się że dochodzi 7. Czy to jakieś żarty? Nie wiedziałam co robić. Nałożyłam na siebie wczorajsze dżinsy i jaką świeżą koszulkę wyjętą z walizki. Była lekko pomięta. Zeszłam na dół. Po drodze zdążyłam też wstąpić do łazienki. W domu było bardzo cicho. Lubiłam ciszę, wręcz ją ubóstwiałam. Postanowiłam cieszyć się nią w kuchni. Nie miałam na nic ochoty. Nie chciało mi się nawet otwierać lodówki. Piłam szklankę herbaty, po czym zaczęłam patrzeć w okno. Na znajdującym się w pobliżu drzewie - właściwie na jego gałęziach - widoczne były krople rosy. Drzewo było tak blisko, że gdybym tylko otworzyła okno to spokojnie mogłabym go dosięgnąć.
Nagle do kuchni wszedł Daniel.
- Dzień dobry - przywitał mnie z uśmiechem.
Był dziwny. Tylko on potrafił się na tyle zmotywować aby tak wcześnie wstać. I po co?
- Co Ci odwala, że tak wcześnie wstajesz? - spytałam prosto z mostu, nie było to chyba przemyślane, zmierzył mnie tylko tym swoim wzrokiem. - Wybacz - bawiłam się teraz łyżeczką, którą przed chwilą mieszałam herbatę. - Wyspałeś się?
- Tak, zdecydowanie. Jakoś tak miło znów tutaj przebywać - Posłałam mu uśmiech gdy tylko to usłyszałam.
Serce trochę przyśpieszyło. Stresowałam się tym co za chwilę powiem, albo może lepiej tym o co zaraz zapytam. Ale cóż, kiedyś musiałam. A odkładanie tego było bezsensowne.
- Nie moglibyśmy tu wrócić?
Usłyszałam tylko wybuch śmiechu. No nie... Stał przede mną, trzymając tą durną torebkę herbaty i śmiejąc się jak nigdy. Myślał, że żartuje. Wstałam szybko. Spoważniał. Wyrwałam mu torebkę z ręki, otworzyłam szafkę, w której dziadek trzyma szklanki. Wyjęłam pierwszą lepszą, walnęłam nią w blat. Trochę się wystraszyłam, myślałam, że się potłukła. Nic się nie stało. Postanowiłam to zostawić. Odwróciłam się w stronę Daniela, który siedział na moim poprzednim miejscu i patrzył na mnie.
- Mówię poważnie. Nie moglibyśmy? Znaczy, może ty nie chcesz, ale ja... Ja bardzo bym chciała. - mówiłam a on nadal patrzył tym swoim wzrokiem. Nie lubiłam tego. Pewnie zaraz znów walnie jakieś kazanie.
Postanowiłam z powrotem odwrócić się do Niego plecami. Patrzyłam na stojącą na blacie szklankę. Nie odezwał się ani słowem. Wyszłam. Po chwili byłam na ulicy przed domem i zmierzałam w niewiadomym kierunku. Nie założyłam nawet kurtki. Miałam na sobie tylko sweter. Nie obchodziło mnie to. Szłam przed siebie. Byłam zła.
...
     Było cholernie zimno. A ja nadal szłam. Nie płakałam. Było to dosyć dziwne. Kiedy jestem wkurzona to łzy same lecą. No ale cóż może przyszedł czas na zmiany. Usłyszałam nadjeżdżający samochód. Zatrzymałam się i zaczęłam machać. Czy mi odbiło? Najwidoczniej tak. Samochód zjechał na pobocze. A ja tak po prostu szłam w kierunku tego auta. Najgorsze było to, że zamierzałam do niego wsiąść.
- Można? - zapytałam otwierając drzwi.
- Wsiadaj. - usłyszałam męski głos.
Oczywiście. Przy moim szczęściu, to przecież nie mogła być jakaś starsza kobieta, tylko facet. Na dodatek dopiero teraz zauważyłam, że jest nieco starszy ode mnie.
- Dzięki - posłałam uśmiech.
Odjechaliśmy. Boże, co ja robiłam? W tym momencie zaczęłam się bać. Byłam w aucie z jakimś obcym chłopakiem, na dodatek nie miałam telefonu. Wspaniale. Spojrzałam na Niego. W tym samym czasie on spojrzał na mnie i zaczął się dziwnie uśmiechać. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe. To już nie było śmieszne. Poważnie zaczynałam się martwić. Nie byłam nawet w stanie wydusić z siebie słowa.
- A tak w ogóle to dokąd jedziesz? - zapytał.
Wystraszyłam się. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie planowałam nawet wychodzić z domu, a teraz jadę z kimś w aucie nie mając pojęcia dokąd. Postanowiłam się przełamać.
- Właściwie to możesz mnie tu wysadzić. - Stwierdziłam nie dając nic po sobie poznać.
- I zatrzymałaś mnie po to żebym podwiózł Cię te parę metrów, które przeszłabyś w 10 minut tak? - patrzył teraz na mnie przez jakiś czas.
- Patrz na drogę debilu - zaczęłam wykrzykiwać w jego kierunku.
Ale nic z tym nie zrobił, patrzył dalej w moją stronę. Myślałam, że zwariuje. Nie wiedziałam co się stanie. Nagle zaciągnął ręczny a samochód lekko się obrócił. Zaczęłam szybko odpinać pas. Chciałam się jak najszybciej wydostać z tego przeklętego wozu. Drzwi były zamknięte. Co? Spojrzałam w kierunku kierowcy. Patrzył na mnie a jego cwaniacki uśmiech był nie do zniesienia.
- Dlaczego drzwi są zamknięte? - zapytałam po chwili, musiałam się trochę uspokoić inaczej chyba bym wybuchła.
- Widocznie się zacięły - mówił - Chyba nie będziesz mogła wyjść. - jego oczy zabłysły.
- Wypuść mnie. - Powiedziałam stanowczym głosem. - słyszysz??
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - zaczął się do mnie przybliżać, serce waliło mi jak młot - Nie mogę tak po prostu pozwolić ci wyjść, to by było nieetyczne. - odsunął się - zważając na to, że jest strasznie zimno a ty nie masz kurtki to byłby to strasznie chamskie z mojej strony gdybym wyrzucił Cię teraz z auta. A masz spory kawałek do domu.
- Co? Co ty dajesz człowieku? - pytałam zdezorientowana a zarazem zdenerwowana. - Skąd w ogóle wiesz gdzie ja mieszkam.?- tu zaczęłam się głębiej zastanawiać.
Spojrzałam na siedzącego obok chłopaka i zaczęłam mu się bliżej przyglądać ale nic. Nic się nie wyjaśniło.
- Nie poznajesz mnie co? - pytał z uśmiechem na ustach.
Nie docierało do mnie co mówił, byłam tak wystraszona. Patrzyłam na Niego, ale nie kojarzyłam go. Nagłe zaćmienie? Czy może koleś po prostu ze mnie żartuje? Zaczęłam się po raz kolejny zastanawiać co ja tu robię i co mi odbiło.
- Ej Nel - zaczął pstrykać palcami przed moją twarzą próbując wyrwać mnie z zamyślenia.
Chyba  w końcu zauważył, że to wszystko lekko mnie sparaliżowało.
- Nie bój się już, tylko żartowałem. Serio mnie nie pamiętasz? Myślałem, że tylko udajesz. I że tak sobie żarty robimy. Ej! - nie reagowałam.
Wysiadł z auta. Nagle poczułam chłodny powiew wiatru, otworzył drzwi obok mnie. Orzeźwiające powietrze sprawiło, że w końcu wyrwałam się z tego zamyślenia. Odwróciłam głowę  w jego stronę.
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Co?
- Pytałem czy wszystko jest okej.
- Tak, nic mi nie jest, chyba się zamyśliłam, wystraszyłam. No wiesz trochę, w sumie trochę bardzo mnie wystraszyłeś! - Rzuciłam się na Niego z pięściami. - Czy ty jesteś normalny?? - zaczęłam się drzeć, nie zważając na to, że właśnie próbował mnie jakoś ogarnąć bo chyba bym go tam zabiła. złapał mnie tak, że nie mogłam poruszać rękoma. - Puszczaj wariacie!
- Najpierw się uspokój.- wydarł mi się do ucha co sprawiło, że przestałam stawiać opór, pozwoliłam żeby mnie tak trzymał dopóki nie dojdę do siebie. - Pytanie brzmi czy to ty nie jesteś psychiczna? Kto o zdrowym umyśle wychodzi w taką pogodę w samym sweterku, zatrzymuje przejeżdżające auto, wsiada do niego nie znając kierowcy a teraz jeszcze rzuca się na mnie z pięściami - mówił śmiejąc się ze mnie.
- Przestań bo źle się to dla Ciebie skończy! - powiedziałam stanowczo. - Możesz mnie już puścić?
- Na pewno?- stał za mną a jego ramiona owinęły moje tak, że nie mogłam nic zrobić, pochylił się lekko do przodu tak, że jego twarz znajdowała się teraz tuż obok mojej i patrzył na mnie nadal się śmiejąc. W pewnym momencie poczułam jego oddech. Chyba znów zaczęłam się denerwować, napięłam wszystkie mięśnie.
Puścił mnie. Zaczęłam iść przed siebie. Po chwili zorientowałam się, że jestem na jakimś totalnym zadupiu i nie wiem co dalej. Odwróciłam się w stronę chłopaka. To było jedyne wyjście. Zresztą nurtowało mnie też pytanie: "Kim on  właściwie jest?"

 Walking.Dream.