wtorek, 22 stycznia 2013
8.
Oczami Kornelii:
Wszedł do kuchni nie spuszczając ze mnie wzroku. Muszę przyznać, że trochę się zawstydziłam, jednak uśmiech nie znikał z mojej twarzy. Chłopak przywitał się z dziadkiem Teodorem i już chciał wychodzić.
- Hola Hola, dokąd to mój drogi - staruszka odezwała się, piorunując Go wzrokiem - Zaproś koleżankę do siebie, bo nudzi się tu z nami. (Muszę przyznać, że babuleńka wymiatała).
Patrzył na mnie obojętnie, ale po chwili dało się u niego zauważyć lekki uśmiech. Prześliczny uśmiech. Nie mogłam się opanować, kąciki moich ust skierowały się bardziej ku górze, chociaż poniekąd byłam na Niego zła. Wstałam aby dać znak, że zgadzam się z jego babcią. Nie powiedział nic, stanął tylko z boku patrząc na mnie, rękami wskazywał na korytarz jakby zaraz miał powiedzieć "voila". Po prostu puszczał mnie przodem. Poczłapałam w głąb korytarza słysząc, że idzie za mną. Schodził po schodach więc stwierdziłam, że właśnie tam się udamy. Stawiałam ostrożnie kroki aby się nie potknąć. Szło mi całkiem nieźle. Kiedy już wdrapaliśmy się na górę w końcu się odezwał.
- Teraz skręć w lewo.
Zrobiłam jak mówił. Usłyszałam śmiech.
- W to drugie lewo. - śmiał się.
- Przecież wiem, zrobiłam to specjalnie.
- Jasne - patrzyłam jak się cieszy. - Zawsze byłaś zabawna. - stwierdził po czym wszedł do jakiegoś pokoju.
Udałam się za nim.
- Wow, masz ogromny pokój - mówiłam rozglądając się po wielkim pomieszczeniu.
- Nie jest taki zły, przynajmniej się ciuchy pod nogami nie walają - spojrzałam w kąt pokoju na który zerkał, stał tam fotel, który u niego robił akurat za szafę. - Rozgość się - zajął się jakąś grą komputerową.
" Faceci "
- Skoro mowa o ubraniach, czemu nie przypomniałeś mi o tej bluzie - mówiłam wskazując na część garderoby wyjętą przed chwilą z torby, rzuciłam ją tak, aby wylądowała mu na głowie.
- Aj no, wiesz byłaś nieźle wkurzona, bałem się, że jeszcze mnie pobijesz - żartował, ściągając bluzę.
- Strasznie tu gorąco - powiedziałam.
Wstał i zmierzał w kierunku okna. Dopiero teraz zauważyłam jaki jest wysoki. Otworzył okno i zasiadł na parapecie spoglądając na mnie. Zorientowałam się, że gapie się na niego z otwartą buzią.
Zaczęłam się śmiać.
- Co? - zapytał.
- Nie nic, śmieje się z siebie. - Wstałam i podeszłam do niego wyciągając z kieszeni zdjęcie, które mu wręczyłam.
- No właśnie o tym mówiłem, serio tego nie pamiętasz ? - zapytał patrząc na mnie, a ja spoglądałam na zdjęcie na którym było dwoje dzieciaków w śmiesznych strojach.
- Może jakieś krótkie momenty ale nie pamiętam dokładnie, to było dawno.
- A potem wyjechałaś - oddał mi zdjęcie - Idziesz ze mną?
- Co? Gdzie?
- Na zewnątrz. Jest piękna pogoda a tutaj jest strasznie nudno.
- Chyba nie mam innego wyjścia, tak? To idziemy?
- Tylko się przebiorę. - kierował się w stronę szafy.
Nawet nie zdążyłam się ruszyć a krótkie spodnie które miał na sobie leżały już na podłodze.
- Mmm seksowne bokserki - skomentowałam krótko wychodząc z pokoju i chichocząc.
Zeszłam na dół ale nikogo nie było. Zastanawiałam się gdzie się podział mój dziadek, ale cóż dzieckiem nie jest. Postanowiłam zaczekać na Dawida. Usłyszałam dźwięk telefonu, do którego szybko się rzuciłam mając cichą nadzieję. Ale znów przyszło mi się zmierzyć z rozczarowaniem.
Brat: "Jestem w domu, gdzie wy jesteście?"
Ja: "Niedługo będziemy, jak wrócimy to pogadamy"
Brat: "Pytałem gdzie jesteście..."
Ja: "Wyluzuj się "
Pisząc to miałam pewność, że nie dostanę już sms'a. Daniel po prostu się na mnie wkurzy.
Usłyszałam kroki. Po schodach schodził Dawid, majstrując jeszcze coś przy pasku od spodni. Miał teraz na sobie dżinsy i jakąś bluzkę białego koloru.
- I jak wyglądam ?
- Pysznie - zaczęłam się śmiać. - Idziemy ? Bo staruszków już nie ma.
- Nie martw się, pewnie siedzą w ogrodzie.
Otworzył mi drzwi ubierając w tym samym czasie kurtkę.
Minęliśmy ich kiedy mieli zamiar wejść do domu. Zdążyłam tylko zakomunikować, że Daniel już się o nas zamartwia. Widziałam jak dziadek wywraca oczami. Było to trochę śmieszne a zarazem bardzo podobne do mnie.
Szliśmy do ogrodu, który był za domem.
- Masz tu huśtawkę i nic nie mówisz ? - spojrzałam na niego - Zawsze chciałam mieć własną huśtawkę - mówiłam jak małe dziecko.
Patrzyliśmy na siebie. Widziałam, że coś knuje, bo już zaczynał się śmiać, i właśnie zaczęliśmy biec. Oczywiście, on był pierwszy. Zasiadł dumnie a ja zdyszana zaczęłam się drzeć.
- Ej ty chamie! Masz ją na co dzień. Oddawaj ! - Próbowałam go zrzucić ale dopiero po chwili zorientowałam się, że tylko Go szturcham a On śmieje się wniebogłosy. - Bardzo śmieszne - stanęłam do Niego tyłem udając obrażoną.
Nagle poczułam lekkie szarpnięcie i siedziałam u Niego na kolanach.
- I widzisz teraz wszyscy są zadowoleni - powiedział dumnie.
Było mi głupio tak siedzieć. Wstałam jak oparzona.
- Przepraszam, usiądziesz? - pytał wstając.
- Nie, muszę już iść - powiedziałam szybko i ruszyłam w kierunku domu.
Dogonił mnie i złapał lekko za ramię.
- Ej no zaczekaj, przepraszam, to był tylko taki odruch. Nie gniewaj się.
Spojrzałam na niego. Jego brązowe oczy pięknie wyglądały w słońcu, były pełne blasku. Wpatrywałam się w nie.
- Dobra, no rozumiem, taki odruch, okej - rzuciłam - Zawołałbyś mojego dziadka ? Brat już się martwi, właściwie to pewnie zaraz wracamy do Łodzi.
- Wracasz do Łodzi? Myślałem, że wróciliście...
- Wierz mi nawet nie wiesz jakbym tego chciała, to co pójdziesz? - wyrwałam go z zamyślenia.
- Co? Tak już idę. Zaczekaj chwilkę.
Ta chwilka trwała strasznie długo. Jednak starałam się być cierpliwa. Niedługo potem ujrzałam dziadka Teodora. Z uśmiechem na twarzy żegnał się ze starszą panią, z którą spędził popołudnie. Krzyknęłam tylko do widzenia, kiedy miałam Go już przy sobie. Zobaczyłam jeszcze Dawida, który opierał się o futrynę wejściowych drzwi.
...
Siedziałam w pokoju, a nuda była nie do zniesienia. Nie miałam tu nic czym mogłabym się zająć.
Daniel zadecydował, że już w nocy wyruszymy w drogę powrotną. Nie chciałam wracać do domu. Pomysł, który rano przedstawiłam bratu odszedł w niepamięć. Może to i lepiej.
Sama nie wiem czego chcę, a to dosyć poważna sprawa. Tyle sobie naobiecywałam, że będę walczyć, że jakoś uda mi się załatwić sprawę z Karolem. Pytanie brzmi jak się do tego zabrać. Znając siebie ucieknę od problemów.
Usłyszałam pukanie do drzwi, w których niedługo potem pojawił się Daniel.
- Spakowana?
- A wyglądam? - popatrzyłam na Niego po czym wskazałam na mały bałagan przede mną.
- Pospiesz się, bo już późno. - wyszedł.
Nie wiem czemu, zachciało mi się płakać. Czułam się tak samo jak sześć lat temu. Tyle, że wtedy wszystko załatwiała mama. Zorganizowała całą przeprowadzkę. Ja martwiłam się tylko o to czy będzie nam dobrze w nowym domu i czy zdołam utrzymać kontakt ze znajomymi.
Szybko powkładałam swoje rzeczy do torby, nawet ich nie składając. Nie miałam na to ochoty. Położyłam się na łóżku nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Dochodząca ze słuchawek muzyka nie pozwalała mi zasnąć, mimo tego że była powolna i uspokajająca. Odwróciłam twarz w kierunku ściany. Zamknęłam oczy i zaczęłam się wsłuchiwać w słowa bieżącej piosenki.
Nagle poczułam czyjąś dłoń na plecach. Myślałam, że to Daniel.
- Daj mi spokój - mówiłam nie odwracając się.
To było podejrzane. Jeśli byłby to mój brat to na pewno nie dałby za wygraną i nie wyszedł po dobroci. Podniosłam się szybko i wyjęłam słuchawki z uszu. Na fotelu obok siedział Karol...
- Co ty tu robisz ? - patrzyłam na Niego sparaliżowana.
W pokoju panowała cisza. Chyba sam zastanawiał się nad odpowiedzią. Spuścił głowę.
- Nie wiem, coś kazało mi tu przyjść.
Nie wierzyłam własnym oczom. On tu był, siedział przede mną. Co mam robić? Powinnam była się wcześniej zastanowić. Przecież i tak chciałam z nim porozmawiać. Od czego mam zacząć? Zaczynałam panikować.
Karol siedział w ciszy. Czekał na mój ruch. Byłam tak spięta, że nie mogłam się poruszyć. Nie miałam pojęcia co zaraz powiem. Postanowiłam się przełamać.
- Posłuchaj ... - przerwałam na moment łapiąc się za głowę.
W głowie miałam mętlik. Spojrzał na mnie i tym razem to on się odezwał.
- To ty posłuchaj. Sam nie wiem co tutaj robię. Ale muszę tu być. Czuje, że muszę tu być...- zerwał się na równe nogi. Wstałam. Podszedł do mnie.- Nel ja Cię kocham! Kocham Cię, mimo wszystko.
Widziałam jak po jego policzku spływa łza, zalała mnie fala ciepła, powróciło uczucie, dziwne uczucie, które wywoływało ból i jednocześnie dawało nadzieje. Stałam nieruchomo.Wiedziałam, że zadrży mi głos, ale musiałam się odezwać.
- Karol... - teraz to ja płakałam - Przepraszam Cię za wszystko. Może to niczego nie zmieni ale to co zrobiłam to była najgłupsza rzecz w moim życiu, najgłupsza decyzja. - złapałam go za rękę, jemu też było ciężko. - Miałam wtedy tego dosyć, to wszystko tak nas męczyło i bolało... Przepraszam. Wiem, że to wszystko przeze mnie, wiem. - czułam coraz to świeższe łzy na swoich policzkach - chciałam dobrze - puściłam jego dłoń, otarłam łzy i siadłam na łóżku.
Nie trwało to długo. Zasiadł koło mnie. Nie patrzyłam na Niego. Dobrze znałam tą twarz. Twarz, która krzyczała "Nie zostawiaj mnie. Kochaj Mnie!"
Chwycił mnie za podbródek. Spojrzałam w jego błękitne, szklące oczy. Nie wiedziałam już nic. Po prostu się do Niego przytuliłam. Miałam nadzieję na lepsze jutro.
Walking.Dream.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz